knitted capsule
poniedziałek, 3 lipca 2023
TA koszula
wtorek, 11 stycznia 2022
O płaskich projektantach i ich miejscu na śmietniku historii
środa, 5 stycznia 2022
Childhood
W dawnych czasach zawsze zaczynałam moje posty od "trochę mnie tu nie było..." lub innej formy krygowania się za czas nieobecności w sferze blogowej, jednak w tym przypadku "trochę" to już eufemizm tragiczny - jako że zniknęłam na ponad trzy lata. Nie wiem nawet, czy jest sens wracać, czy mam do powiedzenia tyle, żeby wystarczyło na kolejne posty i czy będzie chciało mi się je pisać...
Ostatnie 3 lata niosły za sobą wiele zawirowań w moim życiu prywatnym i służbowym, powikłania lockdownowe (a jakże) i przeprowadzkę za granicę w środku drugiej fali, a jednak to nie jest główna przyczyna ciszy na blogu.
Wydaje mi się, że w pewnym momencie moja obecność w dziewiarskiej przestrzeni internetu przestała mi służyć, a zaczęła szkodzić. Zmęczył mnie strasznie ten konsumpcjonizm, godziny spędzane na ravelry przeglądając wzory, miliony włóczek w pudłach, dokupowanie nowych, sprzedawanie starych żeby było na nowe... Czułam zmęczenie tym, że w świecie dziewiarskim, żeby być hip, trzeba postować niemal codziennie. Nowy sweter co dwa tygodnie, nowy udzierg kilka razy w tygodniu. Wszystko żeby dostać te parę komciów i proporcjonalnie wyższą liczbę lajków. Konta na facebooku, na instagramie, na ravelry, blog, kanał na YT, nie wiadomo co jeszcze ale wszystko autentyczne na maksa bo przecież te świeże kwiaty w wazonie to ja codziennie mam a makijaż to wcale nie makijaż, taka się obudziłam akurat w dniu zdjęć nowej czapki.
O tutaj piję kawę na instagramie w moim nowym swetrze, a tu takie włóczki kupiłam, ale już na nowe patrzę, bo taki sweter zaczęłam se o. I jeszcze go nie skończyłam ale w sumie już inny mam na drutach, bo modny taki, wszyscy robią teraz, też chcę, kolory ładne. A tutaj znowu na instagramie ja, z moim lajwem o nowych zakupach i o tym jak dziergamy z koleżanką na kawie a wszyscy w kawiarni SIĘ PACZĄ i dziwią się, ale w dobry sposób. I ja wcale nie mam parcia na szkło, tak sobie postuję na insta codziennie bo was kocham i to dla was jest <3
To powyżej to tylko moja obserwacja tego co ostatnio atakuje mnie na insta. Ostatnio powróciłam odrobinę na ravelry, na insta odnalazłam kilka interesujących nowych (dla mnie) dziewiarek lecz szybko przestałam obserwować ich konta bo byłam bombardowana codziennymi (czasami o włóczkach, czasami bardzo osobistymi , czasami o dupie maryny) filmikami i relacjami. Staram się nie krytykować, ja wiem, że wiele z was prowadzi własne dziewiarskie biznesy i że częsty kontent generuje user engagement a user engagement generuje nowych klientów i hajsy i już tak jest, takie realia. Za hajsy można zapłacić czynsz i opłacić przedszkole a może nawet zaszaleć w Sephorze (no chyba że prąd znowu zdrożał) i z tym już nie można się kłócić. Ja po prostu nie chcę aktywnie w tym uczestniczyć.
**
Znacie to uczucie, kiedy po skończeniu dobrego serialu / książki dopada was melancholia, jakby mikrocząstka waszego ja umarła, coś ważnego się skończyło? Ja mam tak zawsze, jak skończę sweter. Jest to moment radosny ale i niewypowiedzianie smutny, bo w moim dzierganiu zawsze chodziło o to, by dziergać, o proces, a nie gotowy wyrób. Gotowy wyrób był tylko wymówką (choć nieraz piękną i często noszoną), żeby porobić na drutach, żeby pomemłać coś w rękach. Dla mnie dzierganie to było uzależnienie, jak każde inne.
Tu dochodzi też kwestia praktyczna - ile swetrów tak naprawdę potrzebuje człowiek? Raczej niewiele, a już na pewno mniej niż to, co nadaktywna dziewiarka na koksie jest w stanie wyprodukować w ciągu kilku lat. W pewnym momencie osiągnęłam złoty środek, zdałam sobie sprawę, że ja już mam tyle swetrów i czapek, ile trzeba. Że może jest jeszcze kilka wzorów, które mi się podobają a w pudłach mam włóczek na kolejne dwadzieścia pulowerów, ale po prostu już nie potrzebuję więcej, nie mam możliwości ich wszystkich nosić, nie chce mi się ich robić. Włóczki w większości sprzedałam, ravelry wyłączyłam i zaczęłam żyć czym innym. I może wylałam dziecko z kąpielą ale też było fajnie.
**
Wcale nie żartuję, kiedy mówię, że przestałam robić na drutach. Od trzech lat nie wydziergałam praktycznie nic, nie licząc jednej czapki, identycznej jak ta (klik) bo starą zgubiłam. Nie jest mi z tym szczególnie dobrze i nie jest mi z tym wcale źle. Jednak zanim przestałam, powstało kilka swetrów, z których jestem dumna najbardziej i które stanowią podstawę mojej garderoby a których nigdy w pełnej krasie nie pokazywałam ani na blogu ani na ravelry. Nie pokazywałam bo najzwyczajniej w świecie nie miałam zdjęć ani presji, żeby je zrobić.
A jednak trochę mi było szkoda, że kończę tę kronikarską przygodę, że moje piękne udziergi nie będą miały zdjęć i swojego miejsca w historii ravelry ;-). I to mnie tutaj przywiodło i przez to odkurzyłam bloga. Zdjęcia są jakie są, bez pompy, robione telefonem i o zmierzchu, w duchu nowo odkrytego minimalizmu :P
Wzór jest bardzo dobrze napisany i klarowny. Konstrukcja tego projektu jest fantastyczna, bardzo podobało mi się kształtowanie dekoltu i ramion, obniżone ramiona w tym swetrze wyglądają przegenialnie. Ciekawe są udawane szwy w postaci jednego lewego oczka po bokach korpusu i rękawów, urozmaicało to dzierganie morza lewych oczek. Podobał mi się też nietypowy ściągacz 4x1 - tak bardzo, że zastosowałam w kilku kolejnych udziergach.
Moja próbka była mniejsza w stosunku do tej ze wzoru, zarówno jeśli chodzi o ilość oczek i rzędów. Z tego co pamiętam, wybrałam rozmiar M lub L oraz dodałam sporo rzędów przy kształtowaniu ramion, żeby osiągnąć odpowiednie wymiary.
Dane techniczne
**
Nie wiem czy to co ja tu wypociłam na blogu jeszcze ma jakiś sens. Blogi chyba przeszły do lamusa a światek dziewiarski przeniósł się na Facebooka i Instagram, a może jeszcze gdzieś indziej ale ja jestem ze wczesnych millenialsów i już nie nadążam za nową generacją. Czy ludzie teraz dziergają na TikToku?
Pozdrawiam ciepło wszystkie jeszcze tu obecne czytelniczki :)
czwartek, 4 października 2018
Hirombe
piątek, 28 września 2018
Jak budować zrównoważoną garderobę
Sweter Melanie |
Obeznanych z angielskim odsyłam do bardzo użytecznego poradnika Style Bee - Define your style in 5 simple steps, gdzie znajdziecie bardziej rozwinięte narzędzie i wskazówki do definiowania własnego stylu.
@Andrea Mowry |
@PetiteKnit |
Po bardziej szczegółową listę odsyłam do książki Kasi Tusk - Elementarz stylu. Kasia stworzyła listy podstawowych ubrań, które powinny się znaleźć w każdej szafie w zależności od okazji (na co dzień, na biznesowe spotkanie, na wypad za miasto, na wielkie wyjście). Bardzo lubię tę książkę i często do niej wracam, kiedy mam poczucie, że odstępuję od obranej ścieżki i znów kupuję niezbyt potrzebne rzeczy.