wtorek, 11 stycznia 2022

O płaskich projektantach i ich miejscu na śmietniku historii

W ubiegłym tygodniu, po tym jak odkurzyłam bloga, zabrałam się za porządkowanie mojego włóczkowego bałaganu, który hibernował w kilku pudłach po przeprowadzce do Szwajcarii od października 2020. Co prawda większości zapasów się pozbyłam, ale nadal miałam sporo motków, z którymi nie potrafiłam się rozstać i kilka zapomnianych, rozgrzebanych projektów. O dziwo porzuconych w fazie gotowości 98%, z nieznanych mi powodów. Dokończyłam je wczoraj i obecnie mam dwa swetry więcej, nie pytajcie co jest ze mną nie tak ale nie pamiętałam o ich istnieniu przez długi czas. 

W związku z tym zrobiłam remanent na Ravelry, żeby być pewną stanu posiadania i już nigdy nie zgubić dwóch swetrów w przeprowadzkowych kartonach i łatwiej zużyć w przyszłości to, co już mam, zamiast dokupować więcej wełny. Obfotografowałam i dodałam wszystkie motki do moich zapasów, utworzyłam projekty z wzorami, z których dziergałam, nadrobiłam dwa lata nieobecności w dziewiarskiej społeczności (aferkę o rasizmie z 2018 i modę na #sizeinclusive) i wszystkie nowe wzory, które przegapiłam... 

Aż w końcu znalazłam JEGO! Dziada, którego kiedyś próbowałam wydziergać z (za przeproszeniem) gównianego wzoru, który nigdy nie powinien zostać opublikowany. I ja dzisiaj o tym wzorze chciałam, a raczej o wzorach tego typu generalnie. 




Widziałam, że wiele z Was ma wzory z tej książeczki w kolejce albo w ulubionych na Ravelry, dlatego zdecydowałam się opublikować to zdjęcie. Konkretnych wzorów tutaj linkować nie będę, bo ich nie polecam - kto chce ten znajdzie. 

**

Zacznę od tego, że oczywiście mogłam zrobić ten sweter samodzielnie: zrobić próbkę, poczynić wyliczenia, porównać może z już istniejącą dzianiną żeby osiągnąć odpowiednio dużo luzu, zapisać to wszystko i zacząć dziergać. Mogłam, ale nie chciało mi się. Swoje pierwsze w życiu swetry wyliczałam sama, zarówno te robione na płasko jak i te bezszwowe, po odkryciu raglana od góry a później i innych technik. Ale z czasem zmieniło się moje podejście do tego tematu. Odkryłam projektantów, którzy poświęcają dużo pracy swoim wzorom, by mieć pewność że gotowy produkt będzie miał odpowiednie wymiary i proporcje i będzie spełniać oczekiwania osoby dziergającej z ich wzoru. Teraz, po latach dziergania z gotowców, jestem już zbyt leniwa by porwać się na te, które wymagają samodzielnych kalkulacji. Zwyczajnie w świecie mi się nie chce. A szkoda, bo mogłam oszczędzić sobie wiele frustracji. 

Po pierwsze, nie rozumiem dlaczego w trzeciej dekadzie XXI wieku, ktoś miałby wypuszczać wzory, które wymagają szycia, gdy można z łatwością zaprojektować bezszwowy odpowiednik. Jeśli sweter składa się z dosłownie dwóch prostokątów, lub ma konstrukcję raglana, o ileż łatwiej jest zrobić go od góry do dołu, kontrolując długość dzianiny i szerokość wyrobu, zamiast robić na płasko i zszywać, tylko po to żeby okazało się, że coś jest za długie, coś nie pasuje, że cały rękaw trzeba pruć i zaczynać od nowa... Po raz pierwszy w życiu widziałam we wzorze golf, który należało zszyć, gdyż wzór nie zakładał nabrania oczek w karczku i dziergania golfu na okrągło. ZSZYWANY GOLF, rozumiecie? 😳

Dzierganie na płasko wydaje się plagą w przypadku wielu dużych publikacji, jak Brooklyn Tweed, Woolfolk collections, Rowan i wiele innych. Przepiękne projekty, luksusowe wełny tyle że technika z ubiegłego wieku. Obecnie te wzory znajdują swoich odbiorców w postaci "starszego" pokolenia, weteranów dziergania na płasko i zszywania, z braku dostępu do innych, łatwiejszych technik. Jednak innowacja postępuje również w świecie dziewiarskim i niemal wszystko, co można zrobić na płasko, można też zaprojektować bezszwowo. 

Z drugiej strony nie tylko konstrukcja, ale i też jakość samego wzoru jako gotowego produktu do dziergania budzi wątpliwości. Czy wiecie, że część projektantów dla największych marek włóczkowych nawet nie dzierga próbnego swetra samodzielnie? Zazwyczaj znajduje się wzór ściegu, dopasowuje kolory, wrzuca do tabelki samoliczącej w excelu, która wypluwa ilość oczek i rzędów dla poszczególnych rozmiarów. Zatrudnia się dziewiarkę, żeby wydziergała jeden sweter do zdjęć (sample knit), żeby sprzedać publikację. Stąd też i płaskie wzory - łatwiej jest policzyć, nie trzeba używać testerek, które sprawdzą, czy kalkulacje się zgadzają, czy gdzieś nie ma literówki, czy proporcje pasują dla większych i mniejszych od pierwowzoru rozmiarów. 

Później taka dziewiarka jak ja kupuje wzór, próbuje z niego dziergać ale nic się nie zgadza. Opis jest niejasny, pozbawiony pewnych wskazówek jak przejść od jednej sekcji do drugiej, jakich technik użyć. Oczka się nie zgadzają, dla poszczególnych sekcji wzoru oczka nie są podliczone, samemu trzeba kalkulować. Zgadywać co autor tu i ówdzie miał na myśli, bo wzór jest pełny skrótów, żeby zmieścić się na jednej stronie w książeczce, ale nie wszystkie skróty są wytłumaczone w przypisach... Jaka jest wartość wzoru, przy którym trzeba dużo myśleć i liczyć, poprawiać po projektancie? Czy można to nazywać wzorem, czy może raczej "generalnymi wskazówkami jak, być może - przy dużym zaparciu i odrobinie szczęścia, osiągnąć efekt przybliżony do tego na zdjęciu"?

Może to ja jestem zepsuta, może zbyt bardzo przyzwyczaiłam się do jakości wzorów od innych projektantów, ale nie potrafię się zadowolić wzorami gorszej jakości i dziękować za to, że są. Moim zdaniem projektanci, którzy nie chcą się uczyć nowych technik, którzy przyzwyczaili się do wypuszczania masowych publikacji i książeczek z tuzinami dzianin na szybko przeliczonych w excelu, z których żadna nie została sprawdzona przez testerki szybko stracą swoje miejsce na rynku, nie będzie popytu na ich produkt. Ich książeczki będą traktowane jako token zamierzchłych czasów, tak jak my teraz patrzymy na publikacje z lat 40 i 50. 

Zoomersi (Generacja Z) są już integralną częścią społeczności dziewiarskiej, Generacja Alfa właśnie uczy się trzymać druty. Są to cyfrowi tubylcy, ludzie którzy uczą się, spędzają czas wolny i socjalizują w internecie. Kohorty demograficzne, które nigdy nie sięgnęły do papierowej encyklopedii, żeby móc odrobić pracę domową*. W czasach, gdy wszystko co wiemy o dzierganiu jest powszechnie dostępne w internecie, gdzie każdy ścieg został przerobiony w 500+ wzorach i opublikowany w "bibliach" ściegów, w czasach gdzie każda technika jest wytłumaczona na YouTubie a każda bezszwowa konstrukcja wytłumaczona na co najmniej kilku blogach, kompletnie za darmo, każdy może być swoim własnym projektantem. A generacje Z i Alfa rozumieją po angielsku i umieją w internety. Czy będą chcieli płacić 10 dolców za coś, co mogą znaleźć i obliczyć za darmo?

*Wikipedia została założona w 2001 roku czyli kiedy Zoomersi byli w przedszkolu

**

Na pewno macie swoich ulubionych projektantów, którzy nigdy nie zawodzą jakością wzoru - podzielcie się proszę w komentarzach! Dla mnie to jest Marzena Kołaczek (oczywiście!), ANKESTRiCK, Junko Okamoto, Suvi Knits. Zrobiłam też po jednym swetrze od Heidi Kirrmaier, Asji Janeczek, Josee Paquin i tincanknits byłam bardzo zadowolona z pracy nad wzorem. 

20 komentarzy:

  1. Też wolę wzory, w których nie trzeba liczyć wymiarów, ale nie do końca zgadzam się z Tobą, że zszywane dzianiny nie mają już racji bytu- z moich doświadczeń wynika, że te szyte tradycyjnie (nie ściegiem materacowym) dłużej i lepiej trzymają formę wyrobu. Jeśli więc komuś marzy się sweterek - chanelka czy inny żakiecik, to radziłabym raczej robić zszywany. Natomiast przytulasy czy sweterki "blisko ciała", które mogą się wyciągnąć czy rozciągnąć bez większej szkody dla wyrobu, rzeczywiście lepiej robi się na okrągło. Czasem szycie może podkreślić też graficzność i pudełkowatość wzoru, usztywniając dodatkowo jego konstrukcję. Tak sobie to tłumaczę, ale sama jestem wielką fanką dziergania w jednym kawałku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że projektanci, którzy prezentują nam takie wzory na kolanie, nieprzetestowaną masówkę z excela (siłą rzeczy w formie płaskiej, łatwiejszej do obliczenia) nie będą mieli racji bytu w przyszłości, wyparci przez konkurencję w postaci ich bardziej zdolnych kolegów i przez niewspółmiernie bardziej edukacyjne treści dostępne za darmo w internecie.

      Moją intencją nie był bojkot zszywanych dzianin - sama mam kilka swetrów oversize, których nie robiłam bezszwowo i zgadzam się z tobą, że w niektórych wyrobach szew daje lepszą formę. Jednak wolę dostać wzór bezszwowy i sama go sobie dopasować, w zależności czy chcę daną dzianinę zszywać czy nie.

      Usuń
  2. Naprawdę czuję się zaszczycona, że jestem na Twojej liście :* Buziaki!

    Co do testowania to chciałam tylko dodać, że jest to żmudna, ale moim zdaniem niezbędna praca - czytałam kiedyś dyskusję na całkiem popularnym polskim koncie Instagramowym gdzie kilka osób, które zajmują się projektowaniem wzorów, napisało, że nie zamierzają testować swoich wzorów, bo to zajmuje tylko niepotrzebnie czas i energię, a tak można wypuszczać dwa wzory w miesiącu i lecieć dalej z tematem. Trochę szok ;) Nie odważyłabym się na coś takiego.

    Mi jest wstyd jak klient po testach znajdzie błąd w kupionym wzorze! A przecież nie chodzi tylko o literówki i błędy obliczeniowe.
    Trzeba wiedzieć czy proporcje się zgadzają, czy projekt dobrze leży na każdym rozmiarze... Mówiąc w skrócie: czy korzystając z kupionych instrukcji można osiągnąć przedstawiony na zdjęciach efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ty masz jakiś radar, który wykrywa jak ktoś Cię linkuje, czy jakim cudem trafiłaś tu tak szybko? ;-)

      Dokładnie tak jak piszesz, nie każdy projektant się skupia na tym, by jego wzór był de facto powtarzalny/proporcjonalny w rozmiarach, które proponuje. Dlatego zawsze sprawdzam gotowe projekty, to najlepsza wizytówka (lub antyreklama) danego projektanta / wzoru. Jeśli są nieproporcjonalne, wyglądają w większości dziwnie to ufam swojej intuicji i omijam takie potencjalne wpadki.

      Usuń
    2. Bo ja Cię nadal mam na oku koleżanko ;)

      Usuń
  3. O losie! Serio? Zszywany golf? *płacze*
    Mam hipotezę na temat różnych gotowych wzorów, szczególnie na rynek amerykański wypuszczanych, ale wymaga jeszcze konsultacji z osobami, które robią wyłącznie ze wzorów. Póki co się jeszcze nie będę wywnętrzać lirycznie. Choć nasuwa mi się pierwszy wniosek - sporo ludzi nie lubi wysiłku umysłowego ;-) Nie żebym ja kochał robić wyliczenia, ale czasem owszem, zdarzy się. Jestem dziewiarz żywiołowy - dużo pruję, jak mi się coś nie podoba :-P
    A ze wzorów zrobiłem głównie projekty Justyny Lorkowskiej (Wąpierza uwielbiam pasjami!), generalnie co patrzę na wzór jakiś (a mam 5 milionów zapisanych na moim zmarłym laptopie), to mi się odechciewa i robię fristajl ;-)
    Teraz nic nie robię, bo mi leży gotowy kadłubek, zostały rękawy, rękawy mnie brzydzą :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, że....każdy człowiek ma inny kark. Tak, kark. Zajrzyjcie do filmów instruktażowych Olgi Kondratjewej. Ja, jako starsze pokolenie (dziękuję za komplementy), rozumiem po rosyjsku:), i dopiero po jej kursie pojęłam, dlaczego moje projekty, dziergane od góry, źle na mnie leżą. A winiłam projektantów, projekty, i przy okazji cały świat. A wystarczyło zmienić konstrukcję, żeby nie mieć dylematu.
    Co do zszywania dzianiny, powiem tak: co kto lubi. Niechby były projekty i takie i takie. Autorka postu wkurza się na projektantów byle czego, a mnie krew zalewa, gdy widzę akrylowe "cuda" na wystawach berlińskich butików. Nie kupuję w tych butikach, ale obok nich mieszkam:).Wierzcie mi, zęby bolą na sam widok. Tak jakby wełna, kaszmir czy inne naturalne włókna nie były w zasięgu ręki producentów. Przepraszam, że odbiegłam od tematu. Pozdrawiam wszystkich dziergających!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też utonęłam w rosyjskim youtube! Zazdroszczę im też dostępu do ,, bobinnoj priaży" , u nas jakoś nic nie mogę namierzyć, jedyną jaką znalazłam to na minipasmanteria. Możesz polecić jakiś sklep z takimi włóczkami?

      Usuń
    2. @Waroczka, takie włóczki można też zamówić online, np. z filatiitaliani.it albo colourmart.com. Duży wybór jest też na etsy. Niestety nie znam polskich sklepów, które by sprzedawały taką przędzę.

      Usuń
    3. Waroczka, w Warszawie jest sklep Knitsolution, prowadzi Swieta z Białorusi, polecam.

      Usuń
    4. I jeszcze w Rydze jest woolyyarn.com, też mają fajne włoskie niteczki na cewkach

      Usuń
  5. Zszywane swetry wyglądają bardziej jak ,,sklepowe'' - może o to chodzi? Sama kiedyś usłyszałam taki komplement. Osoba komplementująca nawet upewniła się, że dobrze ją rozumiem ;)
    Sprawdziłam swoje swetry od Brooklyn Tweed - Oshima jest bezszwowa i jest genialna. Tak, Jared Flood jest tym dobrym projektantem. Natomiast Wake jest zszywanym reglanem (zmodyfikowałam, żeby nei zszywać), ale zaprojektował ktoś inny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię przeliczać, tez się rozleniwiłam i wolę gotowce. Teraz przechodze koszmar przeliczania w swetrze dla mojego lubego, który jest niewymiarowy. ma bary, brzuszek o bardzo szeroką szyję. Ja zresztą też mam problem, bo wiele wzorów przewiduje większy obwód w biuście, ale w ramionach jest zbyt mało dodanych oczek. Wzory Kim to w ogole porażka, skusiłam sie kiedys na kupno całego magazynu i leży. Doskonałe polskie projektantki mocno mnie rozpieściły. Do Twojego zestawu dorzucę Hanię Maciejewską. Perfekcyjnie rozpisane, prowadzą jak po sznurku i wszystko sie zgadza. Zszywanie stabilizuje dzianinę, ale tak bardzo nie cierpię zszywać, że też wybieram wzory bezszwowe:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak widzę, że coś jest zszywane, to nawet się nie przyglądam. Leń jestem. Pierwszy sweter po przerwie był zszywany, a potem zrobiłam tylko raz zszywaną kamizelę dla chłopa, w której zresztą nie chodzi, ja ją noszę po domu. Gdyby była bezszwowa, to już bym dawno spruła i zrobiła coś innego. Ale jak sobie przypomnę, ile się nad nią nadłubałam, to lepiej niech mi kości grzeje przy dzierganiu w domu ;-)
    A z projektantek lubię jeszcze Reginę Moesmer - no i naszą Dorotkę Knitolog (testowałam dla niej kilka fajnych sweterków we własnej workowatej interpretacji), ale najnowsze jej fasony nie za bardzo pasują do mojej figury i niestety stylu, bo ja zdecydowanie zwyklakowa jestem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie niedoskonałości toleruję tylko we ezorach darmowxch, z których korzystaj też raczej jako inspiracji czy pomocy designerskiej by ostatecznie o tak zrobić "po mojemu"- czyli bez szwów jeśli tylko się da.
    Raczej kupuje gazetki czy książki z technikami czy wzorami ściegów niż pojedyncze wzory. Miałam przyjemność dziergać z wzorów
    Marzeny Kołaczek, Hani Maciejewskiej i Asji Janeczek - opsane tak, że całkiem myślenie wyłączyć można.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przetestować wzoru, to jak wypuścić tekst bez korekty. No ale czyż nie można? można... :(

    OdpowiedzUsuń
  10. na początku dziergalniczej drogi zrobiłam kilka swetrów z wzorów KH, i byłam zadowolona. nowych książek w ogóle nie znam, ostatnią, jaką mam, jest Indigo - rzeczy z niej łatwo przerobić na robiona bezszwowo.
    ja kocham Eritml (Eri Shimizu), mam już kilka udziergów z jej wzorów, i następne w kolejce. do moich ulubionych należy też Isabell Kraemer, bardzo dobrze rozpisane są żakardy od Knit Love Wool. Junko Okamoto też jest na liście moich ulubionych projektantek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja niestety nie potrafie robic z gotowcow, probowalam razy kilka, ale nigdy tak do konca nie jestem zadowolona. Albo mam malo standardowe wymiary, chociaz naleze do tych mniejszych ludzi niz wiekszych. Jesli nawet cos tam zaczne robic ze wzoru, to juz za chwile robie swoje poprawki, a jak skoncze, to nie widac podobienstwa do pierwowzoru. Zwykle wszystko robie na zywiol, nabieram oczka na druty i dziergam. W trakcie przymierzam i decyduje- co dalej. Mieszkam w cieplym klimacie, wiec nie lubie welny, takie swetry sa dla mnie za cieple,nawet zima( w pracy jest za goraco, a w domu mam ogrzewanie). W zwiazku z tym, zazwyczaj robie z mieszanek bawelny z czyms tam, lubie tez moher(mieszanki),sa to dosc cieniutkie nitki, wiec dzianina wychodzi mniej wiecej taka sama.Probek nigdy nie robie, a jak nawet cos zrobie, to i tak nie sprawdza sie w uzyciu.
    Od kilku lat glownie robie od gory, w tzw.okrazeniach. Ale musze przyznac, ze ostatnio zrobilam pare swetrow, czy bardziej bluzeczek zszywanych, z wszywanym rekawem i mam wrazenie, ze taka dzianina jest bardziej stabilna i jakos dobrze wyglada. Szczegolnie podoba mi sie wyglad ramion. Niemniej jednak wykonczenie zabiera wiecej czasu niz sama dzierganina.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem szczęśliwą posiadaczką dwu maszyn dziewiarskich, na których w dodatku trochę znam się, Jedna do grubosci skarpetkowej a druga do grubasów. Posiadam też cudowne urządzenie do zszywania dzianiny-linker .Kręcony korbką-cyk ,cyk i zszyte. Pruje się też w razie czego szybko .Mając taki zestaw-staram się wyszukiwać projekty składające się z części. Czyli moje postrzeganie nowoczesnego dziewiarstwa jest wręcz odwrotne. Nie znaczy to ,że ręcznie nic nie robię-robię oczywiście. Uwielbiam Hanię. Ale główny wysiłek poznawczy skierowałam na konstrukcję dzianiny oraz to przeliczanie. Wzory na raglan ,wzory na wysokość główki rękawa, wzory na główkę rękawa.....Następnie na podstawie starannej próbki maszynowej dokładne wyliczenia ilości oczek i rzędów./w razie co łatwo pruje się i szybko robi od nowa../Jestem więc kompletnym mamutem, dinozaurem i wykopaliskiem.....Nie umiem nowoczesnej metody rękawa ale dobrze bawię się w moją grę i na moich warunkach. Tak więc jestem zupełnie na innym końcu skali.

    OdpowiedzUsuń