środa, 5 stycznia 2022

Childhood

 W dawnych czasach zawsze zaczynałam moje posty od "trochę mnie tu nie było..." lub innej formy krygowania się za czas nieobecności w sferze blogowej, jednak w tym przypadku "trochę" to już eufemizm tragiczny - jako że zniknęłam na ponad trzy lata. Nie wiem nawet, czy jest sens wracać, czy mam do powiedzenia tyle, żeby wystarczyło na kolejne posty i czy będzie chciało mi się je pisać... 

Ostatnie 3 lata niosły za sobą wiele zawirowań w moim życiu prywatnym i służbowym, powikłania lockdownowe (a jakże) i przeprowadzkę za granicę w środku drugiej fali, a jednak to nie jest główna przyczyna ciszy na blogu. 

Wydaje mi się, że w pewnym momencie moja obecność w dziewiarskiej przestrzeni internetu przestała mi służyć, a zaczęła szkodzić. Zmęczył mnie strasznie ten konsumpcjonizm, godziny spędzane na ravelry przeglądając wzory, miliony włóczek w pudłach, dokupowanie nowych, sprzedawanie starych żeby było na nowe... Czułam zmęczenie tym, że w świecie dziewiarskim, żeby być hip, trzeba postować niemal codziennie. Nowy sweter co dwa tygodnie, nowy udzierg kilka razy w tygodniu. Wszystko żeby dostać te parę komciów i proporcjonalnie wyższą liczbę lajków. Konta na facebooku, na instagramie, na ravelry, blog, kanał na YT, nie wiadomo co jeszcze ale wszystko autentyczne na maksa bo przecież te świeże kwiaty w wazonie to ja codziennie mam a makijaż to wcale nie makijaż, taka się obudziłam akurat w dniu zdjęć nowej czapki. 

O tutaj piję kawę na instagramie w moim nowym swetrze, a tu takie włóczki kupiłam, ale już na nowe patrzę, bo taki sweter zaczęłam se o. I jeszcze go nie skończyłam ale w sumie już inny mam na drutach, bo modny taki, wszyscy robią teraz, też chcę, kolory ładne. A tutaj znowu na instagramie ja, z moim lajwem o nowych zakupach i o tym jak dziergamy z koleżanką na kawie a wszyscy w kawiarni SIĘ PACZĄ i dziwią się, ale w dobry sposób. I ja wcale nie mam parcia na szkło, tak sobie postuję na insta codziennie bo was kocham i to dla was jest <3

To powyżej to tylko moja obserwacja tego co ostatnio atakuje mnie na insta. Ostatnio powróciłam odrobinę na ravelry, na insta odnalazłam kilka interesujących nowych (dla mnie) dziewiarek lecz szybko przestałam obserwować ich konta bo byłam bombardowana codziennymi (czasami o włóczkach, czasami bardzo osobistymi , czasami o dupie maryny) filmikami i relacjami. Staram się nie krytykować, ja wiem, że wiele z was prowadzi własne dziewiarskie biznesy i że częsty kontent generuje user engagement a user engagement generuje nowych klientów i hajsy i już tak jest, takie realia. Za hajsy można zapłacić czynsz i opłacić przedszkole a może nawet zaszaleć w Sephorze (no chyba że prąd znowu zdrożał) i z tym już nie można się kłócić. Ja po prostu nie chcę aktywnie w tym uczestniczyć. 

**

Znacie to uczucie, kiedy po skończeniu dobrego serialu / książki dopada was melancholia, jakby mikrocząstka waszego ja umarła, coś ważnego się skończyło? Ja mam tak zawsze, jak skończę sweter. Jest to moment radosny ale i niewypowiedzianie smutny, bo w moim dzierganiu zawsze chodziło o to, by dziergać, o proces, a nie gotowy wyrób. Gotowy wyrób był tylko wymówką (choć nieraz piękną i często noszoną), żeby porobić na drutach, żeby pomemłać coś w rękach. Dla mnie dzierganie to było uzależnienie, jak każde inne. 

Tu dochodzi też kwestia praktyczna - ile swetrów tak naprawdę potrzebuje człowiek? Raczej niewiele, a już na pewno mniej niż to, co nadaktywna dziewiarka na koksie jest w stanie wyprodukować w ciągu kilku lat. W pewnym momencie osiągnęłam złoty środek, zdałam sobie sprawę, że ja już mam tyle swetrów i czapek, ile trzeba. Że może jest jeszcze kilka wzorów, które mi się podobają a w pudłach mam włóczek na kolejne dwadzieścia pulowerów, ale po prostu już nie potrzebuję więcej, nie mam możliwości ich wszystkich nosić, nie chce mi się ich robić. Włóczki w większości sprzedałam, ravelry wyłączyłam i zaczęłam żyć czym innym. I może wylałam dziecko z kąpielą ale też było fajnie. 

**

Wcale nie żartuję, kiedy mówię, że przestałam robić na drutach. Od trzech lat nie wydziergałam praktycznie nic, nie licząc jednej czapki, identycznej jak ta (klik) bo starą zgubiłam. Nie jest mi z tym szczególnie dobrze i nie jest mi z tym wcale źle. Jednak zanim przestałam, powstało kilka swetrów,  z których jestem dumna najbardziej i które stanowią podstawę mojej garderoby a których nigdy w pełnej krasie nie pokazywałam ani na blogu ani na ravelry. Nie pokazywałam bo najzwyczajniej w świecie nie miałam zdjęć ani presji, żeby je zrobić. 

A jednak trochę mi było szkoda, że kończę tę kronikarską przygodę, że moje piękne udziergi nie będą miały zdjęć i swojego miejsca w historii ravelry ;-). I to mnie tutaj przywiodło i przez to odkurzyłam bloga. Zdjęcia są jakie są, bez pompy, robione telefonem i o zmierzchu, w duchu nowo odkrytego minimalizmu :P



Wzór jest bardzo dobrze napisany i klarowny. Konstrukcja tego projektu jest fantastyczna, bardzo podobało mi się kształtowanie dekoltu i ramion, obniżone ramiona w tym swetrze wyglądają przegenialnie. Ciekawe są udawane szwy w postaci jednego lewego oczka po bokach korpusu i rękawów, urozmaicało to dzierganie morza lewych oczek. Podobał mi się też nietypowy ściągacz 4x1 - tak bardzo, że zastosowałam w kilku kolejnych udziergach. 

Moja próbka była mniejsza w stosunku do tej ze wzoru, zarówno jeśli chodzi o ilość oczek i rzędów. Z tego co pamiętam, wybrałam rozmiar M lub L oraz dodałam sporo rzędów przy kształtowaniu ramion, żeby osiągnąć odpowiednie wymiary. 



Dane techniczne

Wzór: Childhood
Druty: nie mam pojęcia bo nie zrobiłam notatek. Coś pomiędzy 2.75 i 3.50 mm
Włóczka: 1 nitka ColourMart Cashmere 2/28NM oraz 1 nitka ColourMart Cashmere 3/20NM
Zużycie: odpowiednio 1470 i 1670 metrów




Sweter jest raczej z tych grubszych, noszę go tylko jesienią i zimą ale za to bardzo często. Jestem z niego niezmiernie zadowolona. Wełna z ColourMart jest świetna jakościowo. Kaszmir co prawda jest z tych nieczesanych, więc miękkością ustępuje innym, ale dobrze grzeje a kolor "Forest Green" to czysta poezja.  

**

Nie wiem czy to co ja tu wypociłam na blogu jeszcze ma jakiś sens. Blogi chyba przeszły do lamusa a światek dziewiarski przeniósł się na Facebooka i Instagram, a może jeszcze gdzieś indziej ale ja jestem ze wczesnych millenialsów i już nie nadążam za nową generacją. Czy ludzie teraz dziergają na TikToku?

Pozdrawiam ciepło wszystkie jeszcze tu obecne czytelniczki :)

18 komentarzy:

  1. Świetny sweter ! Nie wiem, jak jest na instagramie, facebooku, czy Tik Toku, bo tam nie bywam, na blogach jeszcze trochę robótkowych postów się znajduje, choć faktycznie dużo mniej, niż kiedyś.
    Również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eee, pani kochana, bez przesady. Oczywiście, że ma sens (mój komentarz pisany z telefonu, czego wściekle nie lubię, potraktuj jako dowód - no przecież musiałam się odezwać na gorąco, już natentychmiast!)
    Nie ilość, a jakość. Bodziec często działający traci siłę oddziaływania ;-)
    Zgadzam się z Tobą, że naprawdę nie trzeba mieć kilkudziesięciu swetrów, wystarczy kilka ulubionych. Fakt, że dzierganie może uzależniać, kupowanie włóczek też, jak zresztą materiałów do każdego rękodzieła. Ale można się nie dać i dziergać to, co jest naprawdę potrzebne, powoli, w swoim tempie i dla siebie (w tym najbliższych), a nie dla lansu na fejzbuniach.
    Staram się tego trzymać, dlatego ostatnio dziergam głównie skarpetki ;-) I grube, ciepłe swetry, bo tego potrzebuję.
    Podoba mi się Twój udzierg bardzo - to ostatnio moja ulubiona forma, zresztą od zawsze lubię luzaki i worki.
    A blogi stają się teraz trochę miejscem dla koneserów. Bardzo sobie cenię możliwość spokojnego czytania, oglądania zdjęć i powrotu do danego wątku w każdej chwili bez kopania w wyszukiwarkach. Bądźmy slow :-)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo wzruszona, że napisałaś ten komentarz z telefonu! ;-)
      dobrze, że trzymasz się tego co rzeczywiście jest potrzebne i sprawia radość, ja jednak tak nie potrafiłam.
      Przyznam szczerze, że fajnie było wrócić do pisania - przypomniałam sobie, że sprawia to dużo przyjemności. Nie jestem z tych, co dzielą się swoim życiem prywatnym w blogosferze (poza małymi migawkami) więc nie sądzę by moja obecność tutaj była częsta, szczególnie po tym jak skończę chwalić się zaległymi udziergami... Ale kto wie, może jeszcze będzie ze mnie blogowa koneserka ;-)

      Usuń
    2. Nic na siłę :)
      Jeśli kiedyś poczujesz znowu pociąg do drutów, to wrócisz bezboleśnie i bez spiny.
      Ja wróciłam do dziergania kilka lat temu po kilkunastu latach przerwy - może właśnie ta przerwa mnie uchroniła przed popadnięciem w szaleństwo zakupowe i robótkowe. Cały czas mam braki w garderobie - w pewnym momencie pozbyłam się wszystkich akrylowych sweterków i polarowych czapek, a długa lista innych zainteresowań skutecznie utrudnia z produkowanie nadmiarów. Skarpetek nigdy dość, bo nie dość, że się zużywają, to dobrze jest mieć w miarę sensowny wsad do pralki ;-) Mitenki też niszczą się szybko, stale mam nowe w planach i na planach się kończy.
      Lubię chusty i mam ich dużo... całe 8 szt. ;-) , wszystkie noszę na bieżąco. Nawet mają zdjęcia, ale jakoś mi trudno zabrać się za pokazywanie na blogu.
      A może właśnie na przekór nowym mediom trzeba wrócić do blogowania? Nie po to, żeby pisać o życiu prywatnym, to jakoś nie da mnie. Ale z własnego doświadczenia wiem, jak cenne są posty rękodzielnicze - czy to instruktaż dla początkujących, czy inspiracja w razie braku weny, czy wreszcie mobilizacja do własnego działania. Twoje kocyki dla maluszków bardzo mi kiedyś pomogły w ogarnięciu tematu, jak sama stanęłam przed takim zadaniem. Tak, to było na twoim starym blogu :)

      Usuń
  3. Szacowny bardzo ten Twój powód do odkurzenia bloga. Włóczka szlachetnue wygląda,a wzor purystyczny ale nie nudny.
    Trochę szkoda,że nie pociągnęłaś te 3 lata temu wątku o budowaniu sensownej garderoby, bardzo mnie wtedy to zainspirowało, dzięki temu skupiłam się na bazie kolorystycznej i jakoś łatwiej zawsze znaleźć coś pasującego.
    Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję,że do przeczytania za niedługo.
    P.S. Na tiktoku też dziergają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie. Też mi się ta forma bardzo podoba, w prostocie siła! Do takiego swetra łatwiej dobrać resztę garderoby. Wątek o budowaniu sensownej garderoby pociagnęłam, jednak nie w blogosferze ale u siebie w szafie, prywatnie :) Nie powiem, żebym osiągnęła mistrzostwo ale jest dużo lepiej niż było, koronaizolacja też się przyczyniła do umiaru w kupowaniu ubrań i dzierganiu.

      Cieszę się, że mój poprzedni post w jakiejś mierze Ci pomógł. Miałam dużo pomysłów na nowe posty o tej tematyce, jednak wszystkie one wymagały robienia zdjęć i sesji i było to dla mnie zbyt dużo zachodu. Być może kiedyś dorosnę znów do tego wyzwania.

      Usuń
  4. Jak miło znowu Cię zobaczyć i czytać bloga po tak długiej przerwie! Lubię blogi, nie mają tej całej lajkowo komercyjnej otoczki co inne media społecznościowe. Po latach oporu założyłam profil na FB, bo wszystkie treści rękodzielnicze, blogi robótkowe, zwierzolubne, sklepiki które mnie interesowały przeniosły się na FB. Instagrama nie używam, nie przemawia do mnie. Lubię treści, a nie tylko setki zdjęć i hasztagi. Na tiktoka za stara jestem, jakoś kojarzy mi się z małolatami (albo niektórymi dorosłymi o mentalności dziecka) ;)
    Przecudny sweterek, piękna w prostocie forma i dobra włóczka. Wzór już zapisałam na liście do zrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Instagram bardzo lubię ale moje konto jest prywatne a osoby mnie obserwujące ograniczone do najbliższych znajomych i rodziny, plus kilku osób z którymi "znam się" ze światka blogowego. Używam go jako kroniki zdjęć z wyjazdów i różnych codziennych sytuacji, za to prawie wcale nie ma tam moich udziergów. Obserwuję również głównie bliskich znajomych i rodzinę i w jakiejś mierze pomaga to podtrzymać więzi. Niestety mam zbyt mało czasu i zbyt dużo osób, którym kibicuję i chciałabym wiedzieć co u nich. Nie da się do nich wszystkich regularnie dzwonić i pisać, a lista znajomych "na odległość" wydłużyła się jeszcze od kiedy mieszkam za granicą. A tak zawsze mogę poobserwować jak szybko rosną ich dzieci i co jedli na obiad ;-) Małe rzeczy, okruszki o których się rozmawia kiedy nie trzeba streszczać tego co działo się u nas w życiu przez ostatnie 6 miesięcy.

      Obserwuję też na instagramie kilka marek, które są mi bliskie jednak jest ich coraz mniej, z uwagi na spam kontentowy w postaci codziennych postów i relacji, których po prostu znieść nie mogę. Tak jak pisała Nordstjerna, zalew informacji zniechęca. Wolałabym jeden ale jakościowy post na tydzień/miesiąc.

      Usuń
  5. Super zobaczyć Cię znów. Mam podobne przemyślenia do Twoich. Na IG przestałam obserwować wiele dziewiarek właśnie z tego powodu.
    Sweter jest idealny. Połączenie wzoru z włóczka jest genialna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm ciekawe, ja tak tego nie odbieram. Na IG mało już wchodzę, tylko z kompa i w sumie obserwuję mało dziewiarek (więcej szwaczek teraz). Ale może coś w tym jest? Dla mnie Insta jest w dalszym ciągu wielką kopalnią inspiracji ale jestem bardzo selektywna jeśli chodzi o konta, które obserwuję. (ps. jesteś na liście ;). Co do blogów to ja mam inne wrażenie, blogi zrobiły się slow tak jak pisze Nordstjerna. Ja w dalszym ciągu bardzo lubię ten format, wydaje mi się, że są wysokiej jakości a nie jakaś tam fotka pyknięta i lajki tylko właśnie można się tam dowiedzieć czegoś ciekawego, coś poczytać do porannej kawy (znam takiego fajnego bloga co ma zawsze posta w poniedziałek rano ;) a nie bezmyślnie przesuwać obrazki. :) ps. wyglądasz zjawiskowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pimposhko, podasz nazwę tego fajnego bloga z postem co poniedziałek? ;)

      Usuń
    2. Za każdym razem jak przeglądam insta z kompa wydaje mi się, że w mobilnej wersji jest więcej reklam, ale nie wiem czy to prawda czy tylko przywidzenie. Ale masz rację pimposhko, trzeba być bardzo selektywnym, inaczej można utknąć w morzu reklam i bezsensownego kontentu.

      A blogi nadal podczytuję, choć dużo rzadziej niż kiedyś, hurtem raczej :(

      Usuń
  7. Jak najbardziej to, co napisałaś ma sens :) Od kiedy w moje życie krok po kroku zaczęły wchodzić minimalizm, ekologia i less weste, uświadomiłam sobie, że nie potrzebuję do szczęścia pierdyliona wydzierganych rzeczy, żeby zalegały na półkach. Musiałabym sprawdzić, kiedy ostatni raz coś w całości wyszydełkowałam lub zrobiłam na drutach, więc głowa do góry! - nie jesteś sama ;)
    Instagrama nie mam, na Ravelry zaglądam raz na ruski rok, w Dzianej Bandzie na FB nadal jestem (i będę, bo to przywilej być jedną z pierwszych członkiń :)), ale nie obserwuję postów w związku z przebodźcowaniem, a o dzierganiu na TikToku pierwsze słyszę.
    Mój blog też miewał przerwy, jednak istnieje i wrzucam na niego moje zdjęcia, a czasem coś i napiszę, ale bez przymusu. To moje miejsce i ma służyć mojemu dobrostanowi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że wróciłaś. Pisz w swoim tempie. W większości zgadzam się z poprzedniczkami więc nie będę powtarzać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie Cię widzieć. To, co piszesz, ma wiele sensu i duzo w tym prawdy. Ja też zatęskniłam za blogiem i tak naprawde dopiero zaczełam robić rzeczy dla siebie po długim czasie dziergania na zamówienie. Wykopuję zagrzebane od lat włóczki i dziergam. Aczkolwiek też miałam przerwę i musiałam zatęsknić:) Mam nadzieję, że pokażesz swoje swetry i będziesz czasem pisać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ja wiem czy przeszły do lamusa 🤔 prawda jest to że na fb czy insta szybciej. Ale blogowanie ma swój urok no i to w sumie pewnego rodzaju notatnik 😉 sweterek uroczy taki prosty do noszenia. Ja obiecuje sobie codziennie że kolejny mój sweter to będzie inny, a potem znowu klasyk. 😅😂 Nie przestawaj pisać bo potrafisz ciekawie i zabawnie opisywać świat internetowy. I jak to ja się taka budzę codziennie jakbym szła spać w makijażu 😉😂😂 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń