wtorek, 25 września 2018

Początki

Niecałe dwa lata temu odkryłam, że choć uwielbiam robić na drutach, odkrywać nowe wzory, włóczki i techniki, choć kończę przynajmniej jeden udzierg miesięcznie, to jednak jedyną rzeczą mojego własnego wykonania, noszoną przeze mnie w miarę regularnie jest zwykła czarna czapka. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, również w kontekście finansowym - czy to przypadkiem nie jest zbyt drogie hobby, skoro czerpię radość jedynie z procesu tworzenia a nie późniejszego użytkowania swoich prac? I w takim razie jak się do tego odnieść? Przestać? Sprzedawać? Robić na zamówienie? Żadne z tych rozwiązań szczególnie do mnie nie przemawiało...

Zaczęłam przyglądać się temu co noszę, czego nie noszę i dlaczego. Zbiegło się to w czasie z rosnącą popularnością koncepcji 'capsule wardrobe', odpowiedzialnej mody czy zachowań konsumenckich w ogóle, ograniczania tego co ma się w szafie do rzeczy o perfekcyjnym kroju i dopasowaniu, z dobrej jakości materiałów, słowem przekładania jakości nad ilość. Poświęciłam troszkę czasu na zdefiniowanie osobistego stylu (jak to szumnie brzmi!), tego jak noszę się na co dzień i jak mój codzienny styl powinien kształtować też i dzianą część mojej garderoby. 


Myślę, że każdy rękodzielnik przechodzi przez to samo - próbowanie nowych technik, wzorów, materiałów sprawia niesamowitą frajdę. Świetnie jest móc odkrywać piętnaście tysięcy sposobów na kształtowanie rękawa, sprawdzanie się w brioszkach czy żakardach, odpowiadania na przeróżne trendy kolorystyczne... Łatwo się w tym jednak pogubić i stracić z oczu podstawowy cel własnej prac... Ostatecznie, jako rękodzielnicy, wykonujemy rzeczy użytkowe a ich ideą jest służenie nam na co dzień. Posiadanie szafy pełnej swetrów do patrzenia nie cieszy tak jak szafa pełna swetrów do noszenia, wręcz frustruje, że dobrej jakości wełna się ot tak po prostu marnuje...

Stworzyłam ten blog jako miejsce do dzielenia się moimi przemyśleniami na temat prób odnalezienia własnego dziewiarskiego stylu i pogodzenia tego hobby z koncepcją garderoby w pigułce. Dziergam teraz mniej, więc i posty będą pojawiać się rzadziej ale mam nadzieję na Wasze zaangażowanie i dyskusje pod postami. Jak pisała ostatnio Marzena, to komentarze konstytuują blog. Bez Waszych wpisów to miejsce zmarnieje, podobnie jak poprzednie... 

Mój stary blog zostanie niedługo wyłączony, jednak nie wszystko znika wraz z nim. Żeby nie było zbyt pusto, przeniosłam tutaj posty dotyczące udziergów, które szczególnie lubię i często noszę. Przy okazji poprawiłam liczne błędy interpunkcyjne z oryginalnych wpisów... (ups!) ;)

Miłego czytania!


51 komentarzy:

  1. Bardzo trafne spostrzeżenia. Mam podobne przemyślenia i dążenia. Chciałabym dojść do prostoty, porządku i perfekcji. Nowości włóczkowe, kolorystyczne, kreatywność projektantów. Jak odnależć swoją drogę? Proszę dziel się przemyśleniami. Sweterki piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Myślę, że jeszcze daleko mi do tej upragnionej prostoty/porządku ale zmierzam tam cierpliwie! ;)

      Usuń
  2. Miło Cię czytać po tak długiej przerwie, a Twoje rozważanie na temat jakości i ilości są bardzo podobne do moich. Zapisuję nowy adres i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama prawda przez ciebie przemawia. staram się bardziej świadomie wybierać kolory włóczek i wzory, które dziergam. Nie jest to proste tutaj, ale się staram.
    Przejrzałam posty, które zostawiłaś i widać kierunek, w którym zmierzasz. Bardzo mi się on podoba:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Danusiu! Proste to zdecydowanie nie jest ale najważniejsza wydaje się być świadomość i kontrolowanie porywczych zakupów - moim przypadku reakcji typu 'Ojejciu jaka piękna neonowa włóczka w ciapki która kompletnie mi do niczego nie pasuje i nie wiem co z niej zrobię, ale cudnie wygląda w moteczku więc musze ją mieć!'. Potem już jest raczej z górki ;)

      Usuń
  4. Świetnie ujęłaś to co od dawna stosuję. Nie dziergam nic, czego nie będę nosić. Kiedy nie mam pomysłu, co wrzucić na druty, chętnie robie coś dla innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że największą trudność sprawia świadoma ocena, co tak naprawdę będę nosić. Każdy projekt, który wydziergałam w przeszłości wydawał mi się cudny i nigdy na etapie dziregania nie przyszło mi do głowy, że nie będzie używany. Dopiero później rzeczywistość weryfikowała początkowe założenia.

      Usuń
  5. Dodałam do mojej listy blogów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Otóż to :) Ja też z czasem przeszłam z fazy zachwytu procesem dziergania do mocno praktycznego podejścia. Przy czym robię wyjątek dla chust. Dziergam w tej dziedzinie, co mi w duszy gra, a na koniec zastanawiam się, czy to na pewno dla mnie i jeśli jest w otoczeniu ktoś bardziej współgrający z chustą (a do tego wart rękodzielniczego prezentu), to bez żalu się rozstaję z udziergiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajne podejście :) Ja realizuję się artystycznie/kolorystycznie w sweterkach dla dzieci. Akurat zawsze mam pod ręką znajomych, którzy postanowili powiększyć rodzinę ;) Tak też utylizuję moje zapasy włóczkowe w przedziwnych kolorach.

      Usuń
  7. Hmm ja zawsze robilam dla siebie i wtedy kiedy potrzeba, wiec udziergow mam mało. Zaczynam zmieniać styl ubieramia więc pewnie wieksze zapotrzebowanie nz udziergi bede miała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na bardziej elegancki i kobiecy, prosty i wygodny. Niektóre projekty Marzeny z welnianych myśli mi się podobają. Może na jakiś się skuszę?

      Usuń
    2. Zdecydowanie warto. Ja jestem samozwańczą ambasadorką Melanie, wydziergałam już trzy i uwielbiam ten wzór!

      Usuń
  8. Nigdy nie dziergałam dla samego testowania ściegów czy wzorów. Zawsze musiał temu towarzyszyć projekt, który mi się podobał. Ale i to nieszczególnie chroniło mnie przed tworzeniem projektów "do szafy". Teraz czekam aż entuzjazm jakimś szalonym projektem minie i patrzę co z niego zostaje. Czy nadal będzie mi się podobał. Wolę praktyczne i proste rzeczy, niż te robiące wielkie wrażenie.

    Większość projektów, które totalnie mi nie leżą oddałam już albo sprzedałam. Łatwiej wtedy zauważyć co faktycznie lubię nosić i co powinnam nowego tworzyć.

    Fajnie, że wróciłaś! Chociaż doskonale wiem co u Ciebie, to lubię Cię czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, mi się one też wszystkie podobały, po prostu przy okazji kusiły nową techniką, były wyzwaniem, żeby nauczyć się czegoś nowego.Potem po prostu się okazywało, że chusta w 4 neonowych kolorach, która wygląda pięknie na wydziaranej, pofarbowanej autorce o pstrokatym stylu nie do końca pasuje do mojej szafy... :( Teraz mam tak jak ty, 5 razy się zastanowię i poczekam, aż pierwotny zachwyt minie, wtedy decyduję czy robić czy nie. Ostatnio kupiłam włóćzkę nad którą myślałam rok. Rok! I nigdzie nie uciekła a świat nie spłonął :) Okazuje się, że tak tez można.

      Usuń
  9. TAAAAK,
    Mam podobne przemyslenia, ale od dawna. W zasadzie nigdy nie dzirgalam rzeczy, o ktorych sadzilam, ze nie bede ich nosic. Ale w praktyce czesto sie tak okazywalo. Chyba udalo mi sie ustalic o co chodzilo- moje swetry swietnie wygladaja na zdjeciach, ale sa niezbyt wygodne- zbyt opiete przy swojej grubosci, zeby nosic je wygodnie, zbyt krotkie rekawy przy grzejacej dzianinie etc.
    Teraz staram sie byc madrzejsza, ale tez wciaz kocham moje stare swetry i zaczelam je uzdatniac- np wydziergac takie samodzielne rekawki, zeby moc zakladac swetry z rekawami 3/4 do biura.
    Powodzenia i bede czytac chetnie!
    Podzielisz sie przemysleniami o wloczkach tez?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakimi postami o włóczkach byłabyś zainteresowana?

      Co do starych swetrów, ja swoje wszystkie albo przerobiłam, albo oddałam albo sprzedałam. Nie mam niestety cierpliwości, żeby nosić rzeczy które nie pasują mi w 100% :(

      Usuń
    2. Też odkryłam ostatnio, że w sumie to nie lubię rękawów 3/4 i albo usiłuję je ściągać w dół albo podwijam - na fali popularności Marie Kondo oraz tego odkrycia wywaliłam ostatnio z szafy wszystko z rękawami 3/4 poza Melanie, do której też zamierzam dodziergać takie osobne rękawki!

      Usuń
    3. Ja właśnie kiedyś wszystkie swetry robiłam 3/4 a teraz mnie wkurzają bo mi klimatyzacja wieje po rękach w pracy. Melanie przerobiłam wczesną wiosną - poszerzyłam korpus i przedłużyłam rękawy. Co prawda zblokowałam na nowo i powciągałam nitki dopiero w tym tygodniu ale co tam, wpisuje się to w koncepcję 'slow life' ;)

      Usuń
    4. jako maniak chetnie poczytam o tym, jak te przemyslenia wplynely na Twoj "stash" i zachowania wokol samych wloczek i przetwarzania ich na gotowe do noszenia ubrania i akcesoria.

      Usuń
  10. Kiedy zaczynałam moją przygodę z dzierganiem to też tak miałam, że rzucałam się na wiele fikuśnych wzorów tylko dlatego, że wydawały się interesujące, ale potem te swetry zalegały półki, bo czasami naprawdę nie dało się w nich chodzić (jak upchnąć w wąskich rękawach kurtki falbaniaste mankiety swetra zrobionego z grubszej włóczki?...). Też w pewnym momencie złapałam się za głowę, bo w szafie miałam mnóstwo a nie było co na grzbiet wciągnąć, bo nic mi nie pasowało, fasonem, wzorem, kolorem... Myślę, że to "choroba" każdej rękodzielniczki, rzucamy się na nową technikę i chcemy poeksperymentować, a po jakimś czasie przychodzi moment ochłonięcia, również aspekt finansowy o którym piszesz ma tu duże znaczenie - aż mi słabo jak policzę ile pieniędzy zmarnowałam na nienoszone projekty... Fajnie, jeśli ten moment otrzeźwienia w końcu nadejdzie, stukamy się wtedy w głowę i zaczynamy wybierać projekty bardziej świadomie, bo tu chodzi zarówno o przyjemność samego tworzenia jak i późniejszego użytkowania. *^v^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się absolutnie z Twoim komentarzem. Możemy się tylko cieszyć, że moment olśnienia już za nami a przed nami prosta ścieżka użytecznych, pięknych udziergów! Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Bardzo podoba mi się koncepcja garderoby w pigułce, ale gorzej z praktycznym zastosowaniem. Mam spory sentyment do wielu ubrań z przeszłości, a w szczególności do własnych udziergów,jakkolwiek niedoskonałe by były i nie potrafię się ich pozbyć.
    Dodaję twój nowy blog do listy jako mobilizację na przyszłość ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja traktuję ścisłe zasady garderoby w pigułce jako wskazówki I wybieram z nich to, co mi pasuje. Nie wyobrażam sobie, że mogłaby tydzień ubierać się w zestawy stworzone np. tylko z 10-15 rzeczy - poza aspektem czysto zdroworozsądkowym (po co?) dochodzi też aspect praktyczny (jak I kiedy to prać?) i wiele innych. Nie każda z nas ma oko stylistyki i nie każda potrafi z małej kupki ubrań stworzyć 20 rozsądnych zestawów. I wcale nie musimy. Capsule wardrobe nauczyła mnie bardzo dużo: że trzeba zadbać o podstawę wszystkich zestawów (tzw basic), że należy zwracać uwagę na ponadczasowość i wszechstronność krojów i kolorów ubrań, które wybieramy a nie tylko na to czy są obiektywnie ładne, i wreszcie - że jeśli czegoś nie nosimy to nie ma sensu, żeby wisiało w szafie.
      Pytanie czy nosisz te, jak piszesz, niedoskonałe udziergi i czy dobrze się w nich czujesz. Jeśli tak, to nie ma problemu, jeśli nie, to może warto przemyśleć, co mogłabyś oddać, sprzedać, przerobić? :)

      Usuń
    2. Doskonale rozumiem Twój sentyment - był moim problemem bardzo długo, aż do tej jesieni, kiedy to wyhodowawszy jaja (syn w brzuchu zobowiązuje!) zmierzyłam się z własnymi produkcjami.
      Staram się eliminować akryl z szafy (mam wystarczająco dużo różnych lepszej jakości udziergów, żeby móc z niego zrezygnować, a ja ponosiłam wełenki, to już mi w akrylu źle), więc rzeczy gryzące/nieoddychające po prostu postanowiłam oddać do PCK.
      To, co zrobione z lepszej jakości włóczek, a jednak nienoszone, podzieliłam na grupy: rozdać w ramach prezentów (ze dwa szale), przerobić (poprawić długość rękawów albo border w chuście) i spruć i zrobić coś, co będę nosiła (ma ktoś pomysł, na co przerobić za ciasną czapkę?).
      Tak samo postąpiłam z włóczkami - oddałam prawie kilogram przyjaciółce, która szydełkuje amigurumi, więc przydają jej się raczej wytrzymałe, niż miękkie i delikatne włóczki.

      Usuń
    3. Chyba tylko na czapkę dla dziecka ;)

      Usuń
  12. Super, że wracasz! Tak mi mocno brakowało Twojego bloga.
    Wiadomość dnia. :)

    Ja od dawna mam w planach takie porządki w szafie, włączając w to dzianiny. Milion chust, z których noszę max 4. Swetry mam na sobie codziennie, ale za mocno szaleję z kolorami i potem chodzę jak mniej lub bardziej jesienny klaun. Aż żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło być czyjąś wiadomością dnia!! ;)

      Porządki w szafie robię co sezon tak naprawdę, przynajmniej 4 razy w roku, czasami troche częściej. Wyrzucam wszystko co jest zniszczone, sprzedaję lub oddaję wszystko, czego nie noszę. Jeszcze nigdy nie zdażyło mi się pomyśleć "szkoda że wyrzuciłam to czy tamto". Polecam takie porządki, łatwiej się później ubiera na co dzień, kiedy ma się mniejszy wybór :)

      Usuń
  13. Porządki w szafie staram się robić raz w roku, ciężko jest mi się rozstać z każdą rzeczą, a najbardziej tą, którą zrobiłam sama. Cieszę się z Twojego powrotu do blogowania, mam nadzieję, że częściej będę miała co czytać:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Mam nadzieję, że będę tu w miarę systematycznie coś publikować... :)

      Usuń
  14. zapisałam cię do swoich ulubionych, choc nigdy nie komentowałam...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Daj znać o swojej obecności od czasu do czasu :)

      Usuń
  15. Jak ja się cieszę, że po latach zachłystu fejzbukową papką wreszcie nastąpił przesyt (a przynajmniej jego pierwsze symptomy)! Tak trzymać, już wklejam na pasek boczny (swoją drogą, zanik list blogów na paskach też przyczynił się do odwrotu od blogów - owszem, strona wygląda bardzo ładnie, czytelnie, minimalistycznie, ale nie prowadzi nigdzie dalej.
    A ja właśnie z pasków dowiadywałam się o istnieniu tych wszystkich inspirujących miejsc i poznawałam fantastycznie twórcze osoby. Ale to temat na kolejną dyskusję.

    Co do nietrafionych udziergów - na szczęście mój pragmatyzm mnie przed tym skutecznie chroni. Wiem, że żadnych dziwolągów ani opiętych swetereńków nosić nie będę, mam dwa obcisłe i zakładam od wielkiego dzwonu (czasem trzeba). Za to luzaki, najlepiej z niezbyt luksusowych włóczek (ale naturalnych, żadne tam plastiki!) będę nosić do upadłego. Takie, przy których ręka nie zadrży, żeby rzucić gdzieś w kąt albo wetknąć do torebki, jak jest za ciepło. I dziergam dokładnie to, czego potrzebuję, albo brakuje w mojej szafie. I dłużej myślę, co dziergać, niż dziergam ;-)

    Wyżywać się mogę w chustach, ale chusty to trochę jak biżuteria, tylko jeszcze grzeje na dodatek ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie mój pasek jedynie raczkuje ale pracuję nad nim i staram się go uaktualnić. Wiele blogów, które tam linkowałam już nie istnieje/nie nadaje, za to pojawiły się nowe, których kompletnie nie znałam. Niby tylko półtora roku mnie nie było a tyle zmian...

      Widziałam Twoje chusty i rzeczywiście można je zaklasyfikować do biżuterii! Piękne i charakterne!

      Usuń
    2. To prawda, uaktualnienie paska co jakiś czas jest konieczne, ale z drugiej strony - jeśli wracają do życia stare blogi, to może jednak nie trzeba się zbytnio spieszyć?

      Dziękuję za dobre słowo pod adresem moich chust - tak naprawdę to w chustach jestem początkująca, zaledwie kilka na stanie, dziewiarki z Krakowa mogą się pochwalić dużo większym dorobkiem. Kraków namiętnie dzierga chusty :-)

      Usuń
  16. To dokładnie takie same przemyślenia jak ja mam po roku od kupienia pierwszych drutów! Pisz, pisz, bardzo jestem ciekawa Twoich wniosków i porad.
    Ja po okresie nauki, zachłyśnięcia się technikami, kolorami, samym faktem że "potrafię!" łapię się na tym, że w obiegu są tylko niektóre z wydzierganych rzeczy. Teraz mam nadzieję, że planowanie z całą tą zdobytą wiedzą pójdzie mi łatwiej, ale już łapię się na tym, że gdy chcę wydziergać kolejny projekt to właściwej włóczki brak w wielkiej szufladzie pod łóżkiem...
    Jakiś czas temu skończyłam Melanie z projektu Marzeny i potwierdzam - to jest sweter marzenie, taka prosta podstawa garderoby ale w luksusowej wersji. Na pewno będzie następna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melanie na prezydenta!!!

      Jeśli mogę coś doradzić to może czas na porządki w tej twojej szufladzie? ;)

      Usuń
    2. Swatch na czarną Melanie zrobiony :D

      Z szufladą problem jest taki, że już jest po porządkach i są tam włoczki którą każda z osobna kocham, tylko uświadomiłam sobie że projekty które dla nich wybrałam są z kategorii nie do noszenia...

      Usuń
  17. Capsule wardrobe spotyka rękodzieło! Oto coś dla mnie! Dodaję do zakładek :D
    Od kilku lat staram się budować szafę z sensem i jestem zadowolona z efektów - nie finansowych, bo kupuję mniej, ale za to droższe (no i przewalam pieniądze na włóczki!), ale jest wygodniej i łatwiej (zajmuję dokładnie pół małżeńskiej szafy i nie mam zapomnianych rzeczy wciśniętych w kąty).
    W tym roku wykonałam jesienne porządki i odkryłam, że mimo wszystko, trochę się zagraciłam. Z pomocą przyszła ciekawostka w postaci Marie Kondo - tak, też patrzyłam z powątpiewaniem na jej rosnącą popularność, a audiobooka nawet nie zmęczyłam, ale filozofia "czy to mnie cieszy?" okazała się o tyle dobra, że pozwoliła wyeliminować podczas porządków argumenty: to prezent!/kupiłam to dopiero dwa miesiące temu!/było drogie! (i jak mam założyć, to szukam, czy nie mam czegoś innego).
    W ten sposób pozbyłam się bluzek z rękawami 3/4, rajstop próbujących mnie przepiłować w pasie i skarpetek oraz koszulek z poliestrem, niby ą ę sportowych, w których się pocę jak mysz.
    Teraz fala wywalania dosięgła włóczek i udziergów i, jakkolwiek by to nie brzmiało, po przyjęciu kryterium "lubię to albo nie" a nie "powinnam to lubić/nosić" jest łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z udziergami zawsze jest najtrudniej bo to przecież nie tylko pieniądze ale nasza praca i włożony w nią czas. Myślę, że w tym przypadku trzeba zadziałać zasadą 'nic na siłę'. Nie jesteś pewna czy się rozstać - odkładasz na specjalną kupkę. Jeśli nadal nie założysz tego przez rok, dwa, na pewno będzie łatwiej podjąć decyzję.

      Usuń
  18. Z dokładnie tych samych powodów przestałam praktycznie robić swetry- nie lubię ich nosić i flustrowało mnie, że kolejny zalega na półce, natomiast ilość czapek, chust i szalików osiągnęła apogeum. Nie mieszczą się w szafce. Zaczęłam dziergać koce i poduszki co sprawiało mi ogromną satysfakcję, ale na tak ciężkie robótki niestety zbuntowały się nadgarstki. Efekt jest taki że w tej chwili praktycznie nie dziergam a niezliczone moteczki leżą w pudełkach, jak sobie uświadomię ile na nie wydałam to ciarki mnie przechodzą....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubisz nosić swoich swetrów czy swetrów w ogóle? Ja też miałam taki moment, robiłam swetry które aktualnie były na czasie albo które mi się podobały, a nie takie które kupiłabym, gdybym znalazła je w sklepie.

      Powiem Ci, że ja ostatnio sprzedałam większość swoich włóczkowych zapasów i nietrafionych udziergów i bardzo się cieszę, że odzyskałam te pieniądze :) Teraz mogę wydawać na nowo :D

      Usuń
    2. Zrób wyprzedaż co lepszych włóczek - na pewno znajdą się chętni :) Ja bym brała :D

      Usuń
  19. Wiesz, bardzo szkoda, że zamierzasz usunąć archiwalne posty.

    To, że zamknęłaś pewien rozdział w swojej garderobie nie oznacza, że powinnaś się wstydzić poprzednich etapów. Wręcz przeciwnie - przewinęłam kilka stron Twojego starego bloga i widzę, jak wielką inspiracją i pomocą dla mnie były posty o udziergach, które pewnie dla Ciebie już niewiele znaczą. Choćby kocyki niemowlęce - kiedy miałam zrobić na prezent,szukałam informacji jaki, z czego, jak duży - patrzyłam z podziwem na Twoje i pomogły mi podjąć decyzję.

    Takie rzeczy dla początkującej dziewiarki są bezcenne, a nawet dla tych doświadczonych bardzo ważna jest możliwość poczytania spostrzeżeń i refleksji nt. wzoru, włóczki, komfortu noszenia itd czasem właśnie takie posty mogą kogoś zainspirować i zachęcić, albo przeciwnie powstrzymać przed dzierganiem wzoru, który się nie sprawdza u innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się ich nie wstydzę, wszystkie moje szałowe różowo-błękitne udziergi są nadal na ravelry, można się inspirować do woli :)
      Starego bloga za jakiś czas wyłączę ale być może kiedyś zrobię porządki i przeniosę moje notatki blogowe na ravelry, tak żeby wszystko było w jednym miejscu.

      Usuń
  20. Jak zawsze i we wszystkim początki zazwyczaj są trudne, ale ja nadal podziwiam osoby, które potrafią własnoręcznie zrobić czapkę. Ja aktualnie zamówiłam sobie fajny beret damskie z daszkiem https://hatfactory.pl/berety-welniane/419-2927-beret-damski-z-daszkiem-bosmanka.html i jestem zdania, że był to właściwy wybór.

    OdpowiedzUsuń